UZNAM CZY (NIE)UZNAM


Duże rzeczy zaczynają się od małych kroków, czy jakoś tak :⁠-⁠) Ten rok zaczął się małymi krokami, które są coraz dalsze. Po kilku tripach po kraju nadszedł czas odwiedzić zachodniego sąsiada. Co prawda plan był inny, bo miał być wyjazd z dobrymi znajomymi do Poczdamu i Berlina, ale jak to w życiu bywa wypadki losowe czasami krzyżują plany, więc wspólny wyjazd został przełożony na inny termin, a Magda wpadła na genialny pomysł i stwierdziła, że tym razem czas na Bałtyk. Ale ten inny, chyba bardziej dziki i mniej kiczowaty... Weekendy są zdecydowanie zbyt krótkie, więc nie mogłam zbytnio szaleć z odległością tym bardziej, że w tym miesiącu czeka mnie wyjazd do Warszawy i Austrii. Patrząc na mapę Wyspa Uznam okazała się całkiem spoko opcją. Na początku myślałam o Rugii, ale jednak jest trochę dalej, a i ja mam ostatnio bardzo dużo pracy, więc Rugia może wpadnie przy jakimś dłuższym weekendzie, których mamy kilka w roku. W piątek zaraz po pracy można było ruszyć w drogę ;) Niestety strajk rolników i blokada S3 trochę pokrzyżowały plany. Objazd starą tzw. trójką był z lekka nie fajny. Duży ruch, prędkość niższa i oczywiście strata dużej ilości czasu. Do tego furjacka jazda niektórych kierowców i w pewnym momencie przed maską ducatosa pojawiło się jakieś stare Audi... Wtedy życie w ułamku sekundy przetoczyło mi się przed oczyma. Jednak ducatos to nie auto z super systemami bezpieczeństwa, no i zabudowa, która zapewne w momencie uderzenia leci w kierunku szoferki jak domek z kart. Po koszmarnej jeździe decyzja była prosta. Pierwszy postój to Świnoujście, bo już ciemno a i zmęczenie dawało o sobie znać. W sumie u naszych sąsiadów jakoś ciężko z noclegami na dziko. Niby kraj camperami stoi, ale znaleźć coś przyzwoitego, gdzie można zostać na noc graniczy z cudem. Jak już coś było to oczywiście bezahlen 20 Euro. Na park4night znalazłam parking w Świnoujściu (GPS 53.921553,14.277194) przy porcie w sąsiedztwie plaży. Parking płatny, ale przez weekend poza sezonem zwolniony z opłat, więc idealnie. Parking cichy i oświetlony. Na miejscu sporo camperów, więc  człowiek czuje się bezpieczniej. Świnoujście lubię głównie przez przepiękna szeroką plaże. Tutaj życie toczy się cały rok, a miasto nie zamiera po sezonie. Po nocce w Świnoujściu czas na podróż ku niemieckiej granicy. 

Pierwsze co rzuca się w oczy to ceny paliw jeszcze po polskiej stronie przy granicy - są o 1 zł wyższe. No dobra, ale po przekroczeniu granicy robi się faktycznie jakoś inaczej. Co przykuło moją uwagę ?

Jest inaczej, zdecydowanie. Gospodarstwa przydomowe bardzo zadbane i estetyczne, trawa jakaś równiejsza a i drzewa równo przycięte (podobnie jak w Austrii). Miejscowości turystyczne nie są zalane ogromnymi sieciowymi hotelami, które gdyby można to u nas budowanoby na samej plaży. Brak budynków z płyty, które niestety szpecą krajobraz naszych kurortów, nie ma tandetnych straganów, których u nas jest ogrom. Generalnie panuje jakiś ład ,stare i nowe spójnie ze sobą grają, co wpływa zdecydowanie na estetykę. U nas nie ma zachowanej estetyki, stare budynki często niewyremontowane kontrastują z nowoczesnymi ogromnymi hotelami znanych sieci. Po niemieckiej stronie nie widziałam tak ogromnych hoteli. Hotele nadmorskie były mniejsze i takie bardziej klimatyczne, tutaj widać poszanowanie dla natury.  Nie ma okropnych i nachalnych bilbordów na murach, drogi też mają dziury, ale są załatane w zupełnie inny sposób niż u nas. Łaty są duże i zrównane z powierzchnią asfaltu dookoła. U nas dziury przeważnie zasypane masą i przyklepane łopatą ;)  Do tego darmowe toalety przy plażach.  To wszystko sprawia, że widzimy idealny krajobraz, gdzie wygrywa natura a nie tandeta. Niemiecki Uznam ma wszystko: cudowne piaszczyste i szerokie plaże identyczne jak po naszej stronie. Bałtykowi można zarzucać wiele, ale plaże są piękne. Uwielbiam długie spacery wzdłuż tego morza słuchając szumu fal i płaczu mew. Taki spacer dobrze robi głowie, wycisza i skupia myśli. Uznam po niemieckiej stronie to też sporo jezior, ogrom ścieżek rowerowych i klimatycznych miasteczek, w których życie toczy się dość sielsko. 

No dobra ale żeby nie było tak zupełnie kolorowo to mam też swoje uwagi z perspektywy osoby, która podróżuje camperem. Wszechobecny zakaz parkowania poza miejscami wyznaczonymi, a w miejscach do tego stworzonych -  opłaty, których nie można uiścić kartą przy parkometrze... Właściwie to brak było tam miejsc do spędzenia nocki "na dziko" w jakiejś przyjemnej lokalizacji. Przed wyjazdem "na tamtą stronę" polecam zaopatrzyć się w zegar parkingowy, który oznaczy czas rozpoczęcia parkowania. Niektóre miejsca parkingowe są darmowe na określony czas np. 30 minut . Dużo jest znaków "strefa zamieszkania", w których jak wiemy postój poza wyznaczonymi miejscami jest zakazany. Są one także w niewielkich wioskach! Ten cały koktajl zakazów i nakazów nie smakuje dobrze.

Pierwszą miejscowością po niemieckiej stronie, którą chciałam zobaczyć był Ahlbeck. Jest to uroczy kurort turystyczny z przepiękną promenadą i ścieżką rowerową. Idealne miejsce na spacer, podczas którego można podziwiać urocze wille, otoczone zielenią. Niestety mimo słonecznej pogody w Ahlbeck strasznie wiało, więc trzeba było szybko się ewakuować by nie stracić głowy. Byłam przekonana, że w camperze mam czapkę, niestety okazało się zupełnie inaczej, także za głupotę trzeba było zapłacić i szybko się ewakuować. W sumie był też stres związany z camperem, bo stał na jakimś parkingu miejskim i nie wiadomo było do końca czy był płaty czy nie. Nie miałam zegara parkingowego i to był główny problem w tamtym miejscu. W sumie to polecam spacer plażą ze Świnoujścia do Ahlbeck. 

Po wyjeździe z Ahlbeck czas na Zinnowitz, które słynie z podwodnej kapsuły. Zaraz na końcu drewnianego molo znajduje sią kapsuła, która zanurza się pod wodę. Turyści mogą skorzystać z tej atrakcji. Kapsuła zanurza się na około 45 min. W tym czasie turyści mogą podziwiać podwodny Bałtyk. Atrakcja zacna ale nie dla mnie;) Nie lubię małych zamkniętych przestrzeni. Sama miejscowość urokliwa podobnie jak Ahlbeck. 

Po wizycie w nadmorskich kurortach i przemarznięciu chciałam już tylko czuć słońce, które cały czas świeciło na niebie, a więc czas był uciec w głąb lądu. Szukając wcześniej informacji o wyspie znalazłam bloga, na którym widniały przepiękne zdjęcia z pewnego miejsca, więc wiedziałam, że muszę tam dotrzeć i tym sposobem dotarłam do miejscowości Usedom. Miejscówka ta to totalna idylla, miasteczko jakby wymarło, tylko od czasu do czasu jakieś pojedyncze jednostki na ulicy. Jestem zachwycona tym miejscem. Jaki tu ład i porządek, jakie urokliwe domy i dużo kwiatów, a do centrum wprowadza nas  brama ze średniowiecznych obwarowań, która obecnie służy jako muzeum miejskie i sala ślubów. Już przed wjazdem do miasta widać z daleka kościół Mariacki. Ta budowla gotycka pochodzi z XV wieku i wzniesiono ją w miejscu poprzedniej, która niestety spłonęła. W centrum obok świątyni ulokowany jest ratusz miejski również w stylu barokowym.#polecam Poczucie estetyki w tym miejscu osiąga level expert ;) Te kwiaty w donicach na oknach, kolorowe domy - cudnie ! 

Po wizycie w miejscowości Usedom przyszedł czas na ostatnią atrakcję, czyli Mellenthin i zamek na wodzie, w sumie bardziej restauracja ;) Wejście kosztuje 2 euro, które jest odliczane od rachunku w restauracji. Z psem nie można do środka, więc miły Pan wpuścił nas za free na dziedziniec i ogrody. Wokół zamku płynie fosa, która sprawia wrażenie, że zamek leży na wodzie. Samo miejsce warto odwiedzić chociażby z tego powodu, że w zamku można skosztować piwa z własnego browaru. Ja nie jestem osobiście fanką piwa, choć czasem free wleci w cieplejszy dzień. Zedecydowanie wolę wino ;) Osoby, które wybiorą się camperem do Mellenthin nawet niech nie próbują jechać na parking przy zamku. Z jednej strony barierka ogranicza wysokość aut do 1,5 m, z drugiej niemiłosierna ciasnota . Normalnie człowiek by zaparkował gdzieś na poboczu, ale u naszych sąsiadów nie można. Lepiej nie ryzykować, bo to jak wspomniałam strefa zamieszkania i nie ma możliwości postoju byle gdzie. U nas wiadomo jak jest. Znajdzie się kawałek pobocza i człowiek staje na luzie bez spiny. Campera można zostawić w GPS 53.91933,14.01325 (darmowa, legalna i dość obszerna miejscówka).

Uznam będzie dobrą opcją dla osób aktywnych: biegaczy, miłośników jazdy na rowerze, rolkarzy czy osób, które lubią spacerować. Świetnie rozwinięta sieć ścieżek rowerowych i możliwość wypożyczenia rowerów w wielu miejscach jest świetną opcją na zwiedzanie wyspy na dwóch kółkach. Tutaj warto wspomnieć o trasie transgranicznej pieszo/rowerowej, która łączy niemieckie uzdrowiska z naszym Świnoujściem. Ścieżka zaczyna się od promenady w Świnoujściu i prowadzi do gminy Heringsdorf. Jeśli lubicie aktywie spędzać czas to polecam te ścieżkę na aktywny wypad. Generalnie polecam wybrać się na Uznam po stronie niemieckiej, choć mi brakowało swobody. Jakoś tak było sztampowo, bez luzu. Bardziej skupiałam się na tym co mogę a czego nie. Myślę, że Niemcy odwiedzają polskie kurorty nie tylko ze względu na niższe ceny, ale na większy luz. Świnoujście to zupełni inna bajka. Na ulicach sporo ludzi, muzyka, w restauracjach gwar. Może ten nasz luz dla nich jest fajny ? U siebie tego nie mają. Może ten kicz w niektrych naszych kurortach jest dla nich całkiem spoko ? Z drugiej strony sami uwielbiamy jeździć na wakacje do krajów, które nie są idealne. Ja kocham Grecję i nawet wyobrażam sobie, że mogłabym tak mieszkać, choć z drugiej strony widzę wady tego kraju, których jest sporo, ale nadal ciągnie mnie tam mimo wielu negatywów.  Być może jako społeczeństwo też zbyt mocno krytycznie podchodzimy do naszego kraju? 

Niedzielę miałam całą wolną i mogłam już włączyć tryb "chill day". Jestem porannym ptaszkiem i to zupełnie normalne, że każdego dnia wstaję o 6 rano, bez wglądu na dzień. Ta niedziela była wyjątkowo inna. Sen w camperze po intensywnej sobocie był zdecydowanie dłuższy i od niepamiętnych czasów spałam do 8:30. Po porannej rutynie przyszedł czas na długi spacer wzdłuż plaży, aż do granicy z Niemcami, gdzie stoi Brama Graniczna. Na powrót wybrałam scieżkę turystyczną, o której już wspomniałam. Doszłam nią do promenady w Świnoujściu. Na samym początku chwilę posiedziałam przy tężniach solankowych. Słońce świeciło co było bardzo przyjemnym doznaniem. Później powrót do campera po koszyk przyjemności i kierunek plaża po kolejną dawkę słońca. Tak można żyć ;) Potrzebowałam tego słońca by choć trochę naładować baterie. W ostatnim czasie jakoś dużo więcej pracy i sporo stresu było. Teraz odliczam dni do koncertu Toma Odella, a później kierunek Austria no chyba, że pogoda będzie słaba to Amsterdam lub Bratysława. Tutaj mam trochę dylemat na co się ewentualnie zdecydować. Może ktoś był i podpowie, co będzie lepszą opcją ? A  jak ktoś by miał ochotę wyskoczyć gdzieś samolotowo na kilka dni to dawać znaka. Jestem totalnie chętna na jakiś wylot. Kierunek #wherever, dobra ma być względnie ciepło.  

Koszty wyjazdu:

PALIWO 350 ZŁ

ZAKUPY SPOŻYWCZE PRZED WYJAZDEM 100 ZŁ

JEDZENIE NA MIEJSCU 67 ZŁ

PARKING W DE 2,20 EUR

Komentarze